W 1979 roku pracownicy urzędu celnego zostali powiadomieni, że w parku Tellehassee na Florydzie zauważono sześć zaniedbanych dzieci. Opiekę nad nimi miało sprawować dwóch, niespokrewnionych z dziećmi mężczyzn. Raporty co do stanu dzieci nie są spójne – w jednym raporcie na ten temat dzieci są brudne, ale poza tym ich stan jest dobry. Raport z innego źródła mówi, że dzieci były nie tylko brudne, ale też niedożywione, pogryzione przez insekty i z podejrzeniami wykorzystywania seksualnego. Dzieci zostały przesłuchane przez policjantów z Tellehassee. Nie były w stanie udzielić jakichkolwiek informacji na temat swoich biologicznych rodziców. W trakcie przesłuchania robiły siku i kupę na podłogę.
Mężczyźni przewozili dzieci w vanie. Zapytane o to, gdzie jechały, dzieci mówiły, że jadą do „mądrej szkoły” w Meksyku. Jedyną informacją wskazującą policji na pochodzenie dzieci było to, że mówiły o innych dzieciach, które są w mieście Waszyngton. Dzieci w trakcie przesłuchania powiedziały też, że są pod kontrolą „tego, który zaplanował grę” („game caller”).
Na podstawie uzyskanych informacji poproszono o asystę waszyngtońską policję. Ta zlokalizowała możliwe miejsce pochodzenia dzieci, wskazując na rezydencję i halę magazynową. Wydano pozwolenie na przeszukanie tych miejsc.
Na miejscu nie znaleziono dzieci, o których mówiły przesłuchiwane maluchy w Tellehassee. Znaleziono za to ogromną ilość dokumentów dotyczących zajmowania się dziećmi i ich kształtowania, a także podręczniki tego jakie „brudne sztuczki” stosować trzeba wobec wrogów grupy „Finders”. We wskazanym magazynie znaleziono również mapy przedstawiające siatkę podziemnych korytarzy pod miastem Waszyngton – mapy te miały charakter tajny. Poza tym znaleziono paszporty, różnego rodzaju dokumenty, korespondencję. Na podstawie znalezionych dokumentów wydano pozwolenie na przeszukanie farmy na wiejskich obszarach stanu Virginia. Tam odkryto dowody na przeprowadzanie rytuałów o charakterze satanistycznym / związanym z działalnością sekt.
W związku z tym prowadzący śledztwo próbowali uzyskać dostęp do informacji na temat grupy Finders od służb w celu zdobycia dalszych dowodów m. in. w sprawie tworzenia dziecięcej pornografii – wtedy zostali poinformowani, że wszystkie raporty dotyczące grupy Finders mają być całkowicie utajnione i by nie przekazywać śledztwa FBI, ani nie angażować przedstawicieli regionalnych w Waszyngtonie. Zgodnie z poleceniem z góry prokuratura dystryktu Columbia odmawia wszczęcia postępowania w sprawie porwania i seksualnego wykorzystywania dzieci. Po dzieci zgaszają się ludzie, którzy twierdzą że są ich rodzicami/opiekunami prawnymi. Po 10 dniach dwóch mężczyzn opuszcza areszt.
Ale działalność grupy „Finders” wciąż powraca w różnego rodzaju raportach. Po pierwsze w związku z innymi śledztwami, które się toczą, m. in. dotyczącymi pornografii dziecięcej, po drugie dlatego, że o sprawę dopytuje Departament Sprawiedliwości. W 1993 roku Departament Sprawiedliwości zleca agentowi FBI przyjrzenie się doniesieniom dot. grupy Finders. Zaznacza wyraźnie, by ten „zbadał istotne dla sprawy dokumenty służb osobiście, a nie polegał na podsumowaniach lub streszczeniach które dostarczyć mogą służby”. Problem polega na tym, że FBI nie ma dostępu do tych dokumentów. By pracownik FBI uzyskał dostęp do dokumentów służb dotyczących grupy Finders żąda się pisemnego wniosku od FBI lub z Departamentu Sprawiedliwości, co więcej naczelnik wydziału Bergasser ma nadzorować wszelką korespondencję.
Wszystko to – polecenie odmowy wszczęcia postępowania, te procedury i ograniczanie dostępu do akt pracownikom służb federalnych, a nawet Departamentowi Sprawiedliwości, jest niezwykle istotne w świetle najważniejszego fragmentu raportów opublikowanych w tej sprawie przez FBI. Otóż opublikowane przez FBI raporty wskazują na silne powiązania grupy Finders z CIA:
1) Po pierwsze członek grupy Finders udostępniał podmiotom zagranicznym informacje n. t. aktywności CIA, ale FBI zostało poinformowane, że prawo federalne nie zostało w tym przypadku złamane.
2) CIA przyznało, że jeden z członków grupy Finders był byłym agentem CIA.
3) W latach 1969-1971 członkini grupy odbyła podróże m. in. do Moskwy, Korei Północnej i Północnego Wietnamu – co w tamtym czasie byłoby niemożliwe dla zwykłego obywatela i tylko CIA mogło to zorganizować .
4) CIA jak się okazało od samego początku ściśle monitorowało śledztwo w sprawie grupy Finders, a mimo to nie skontaktowało się z żadną z agencji prowadzących śledztwo.
5) Zaangażowanie CIA tłumaczy też nieudokumentowane w żaden sposób źródło finansowania grupy Finders.
Zaangażowanie CIA tłumaczy niespójność raportów, o której pisałam na samym początku – sprawa grupy Finders na każdym poziomie miała być zamieciona pod dywan i nawet śledczym przedstawiano przekłamany obraz sprawy. Tłumaczy to tez, dlaczego Departament Sprawiedliwości nalegał, by agenci FBI zbadali osobiście dokumenty w tej sprawie, a nie tylko ich streszczenia dostarczone im przez służby. Wreszcie – opublikowane przez FBI dokumenty potwierdzają to, o czym przez lata informował były szef FBI w Los Angeles – Ted Gunderson – że grupa Finders była frontem CIA zajmującym się porwaniami i handlem dziećmi.
Więcej na temat handlu dziećmi i działalności służb z tym związanej dowiesz się z tekstu „Rozedrę na strzępy i rzucę na wiatr”:
FBI zdecydowało się odtajnić kolejną porcję dokumentów dotyczących działalności grupy „the Finders”:
Czego możemy się dowiedzieć z dokumentów?
W 1979 roku pracownicy urzędu celnego zostali powiadomieni, że w parku Tellehassee na Florydzie zauważono sześć zaniedbanych dzieci. Opiekę nad nimi miało sprawować dwóch, niespokrewnionych z dziećmi mężczyzn. Raporty co do stanu dzieci nie są spójne – w jednym raporcie na ten temat dzieci są brudne, ale poza tym ich stan jest dobry. Raport z innego źródła mówi, że dzieci były nie tylko brudne, ale też niedożywione, pogryzione przez insekty i z podejrzeniami wykorzystywania seksualnego. Dzieci zostały przesłuchane przez policjantów z Tellehassee. Nie były w stanie udzielić jakichkolwiek informacji na temat swoich biologicznych rodziców. W trakcie przesłuchania robiły siku i kupę na podłogę.
Mężczyźni przewozili dzieci w vanie. Zapytane o to, gdzie jechały, dzieci mówiły, że jadą do „mądrej szkoły” w Meksyku. Jedyną informacją wskazującą policji na pochodzenie dzieci było to, że mówiły o innych dzieciach, które są w mieście Waszyngton. Dzieci w trakcie przesłuchania powiedziały też, że są pod kontrolą „tego, który zaplanował grę” („game caller”).
Na podstawie uzyskanych informacji poproszono o asystę waszyngtońską policję. Ta zlokalizowała możliwe miejsce pochodzenia dzieci, wskazując na rezydencję i halę magazynową. Wydano pozwolenie na przeszukanie tych miejsc.
Na miejscu nie znaleziono dzieci, o których mówiły przesłuchiwane maluchy w Tellehassee. Znaleziono za to ogromną ilość dokumentów dotyczących zajmowania się dziećmi i ich kształtowania, a także podręczniki tego jakie „brudne sztuczki” stosować trzeba wobec wrogów grupy „Finders”. We wskazanym magazynie znaleziono również mapy przedstawiające siatkę podziemnych korytarzy pod miastem Waszyngton – mapy te miały charakter tajny. Poza tym znaleziono paszporty, różnego rodzaju dokumenty, korespondencję. Na podstawie znalezionych dokumentów wydano pozwolenie na przeszukanie farmy na wiejskich obszarach stanu Virginia. Tam odkryto dowody na przeprowadzanie rytuałów o charakterze satanistycznym / związanym z działalnością sekt.
W związku z tym prowadzący śledztwo próbowali uzyskać dostęp do informacji na temat grupy Finders od służb w celu zdobycia dalszych dowodów m. in. w sprawie tworzenia dziecięcej pornografii – wtedy zostali poinformowani, że wszystkie raporty dotyczące grupy Finders mają być całkowicie utajnione i by nie przekazywać śledztwa FBI, ani nie angażować przedstawicieli regionalnych w Waszyngtonie. Zgodnie z poleceniem z góry prokuratura dystryktu Columbia odmawia wszczęcia postępowania w sprawie porwania i seksualnego wykorzystywania dzieci. Po dzieci zgaszają się ludzie, którzy twierdzą że są ich rodzicami/opiekunami prawnymi. Po 10 dniach dwóch mężczyzn opuszcza areszt.
Ale działalność grupy „Finders” wciąż powraca w różnego rodzaju raportach. Po pierwsze w związku z innymi śledztwami, które się toczą, m. in. dotyczącymi pornografii dziecięcej, po drugie dlatego, że o sprawę dopytuje Departament Sprawiedliwości. W 1993 roku Departament Sprawiedliwości zleca agentowi FBI przyjrzenie się doniesieniom dot. grupy Finders. Zaznacza wyraźnie, by ten „zbadał istotne dla sprawy dokumenty służb osobiście, a nie polegał na podsumowaniach lub streszczeniach które dostarczyć mogą służby”. Problem polega na tym, że FBI nie ma dostępu do tych dokumentów. By pracownik FBI uzyskał dostęp do dokumentów służb dotyczących grupy Finders żąda się pisemnego wniosku od FBI lub z Departamentu Sprawiedliwości, co więcej naczelnik wydziału Bergasser ma nadzorować wszelką korespondencję.
Wszystko to – polecenie odmowy wszczęcia postępowania, te procedury i ograniczanie dostępu do akt pracownikom służb federalnych, a nawet Departamentowi Sprawiedliwości, jest niezwykle istotne w świetle najważniejszego fragmentu raportów opublikowanych w tej sprawie przez FBI. Otóż opublikowane przez FBI raporty wskazują na silne powiązania grupy Finders z CIA:
1) Po pierwsze członek grupy Finders udostępniał podmiotom zagranicznym informacje n. t. aktywności CIA, ale FBI zostało poinformowane, że prawo federalne nie zostało w tym przypadku złamane.
2) CIA przyznało, że jeden z członków grupy Finders był byłym agentem CIA.
3) W latach 1969-1971 członkini grupy odbyła podróże m. in. do Moskwy, Korei Północnej i Północnego Wietnamu – co w tamtym czasie byłoby niemożliwe dla zwykłego obywatela i tylko CIA mogło to zorganizować .
4) CIA jak się okazało od samego początku ściśle monitorowało śledztwo w sprawie grupy Finders, a mimo to nie skontaktowało się z żadną z agencji prowadzących śledztwo.
5) Zaangażowanie CIA tłumaczy też nieudokumentowane w żaden sposób źródło finansowania grupy Finders.
Zaangażowanie CIA tłumaczy niespójność raportów, o której pisałam na samym początku – sprawa grupy Finders na każdym poziomie miała być zamieciona pod dywan i nawet śledczym przedstawiano przekłamany obraz sprawy. Tłumaczy to tez, dlaczego Departament Sprawiedliwości nalegał, by agenci FBI zbadali osobiście dokumenty w tej sprawie, a nie tylko ich streszczenia dostarczone im przez służby. Wreszcie – opublikowane przez FBI dokumenty potwierdzają to, o czym przez lata informował były szef FBI w Los Angeles – Ted Gunderson – że grupa Finders była frontem CIA zajmującym się porwaniami i handlem dziećmi.
Więcej na temat handlu dziećmi i działalności służb z tym związanej dowiesz się z tekstu „Rozedrę na strzępy i rzucę na wiatr”:
Podziel się: