Biznes Świat Wikileaks

Google nie jest tym, na co wygląda

Niedawno na stronie Wikileaks opublikowany został fragment książki Juliana Assange „Gdy Google spotkało Wikileaks”, w którym autor pisze o dysonansie między społecznym postrzeganiem internetowego giganta, a faktyczną rolą, jaką on pełni.

Większość osób postrzega Google jako wyszukiwarkę internetową z kolorowym logo, która pomaga w gąszczu internetu wyszukać czy to przepis na szarlotkę czy też drogę do sklepu po składniki. Zapewnia darmową skrzynkę pocztową, darmową przestrzeń w chmurze i system Android za który też płacić nie trzeba – wielu może się dziwić jak wciąż tylko rozdając usługi za darmo można wyrosnąć na największego molocha internetowego. Tymczasem kiedy się temu przyjrzeć, to nic nie jest takim jakim się zdaje…

Od dawna bowiem Google otwarcie współpracuje z Departamentem Stanu jak i ze służbami specjalnymi – „wykonując zadania, których CIA nie może się podjąć”. Nie stawia na rozwiązania politycznie czy ideologicznie neutralne, a zamiast tego próbuje kształtować rzeczywistość poprzez promowanie czy cenzurowanie określonych treści. Wszystko to oczywiście ma miejsce pod szyldem „walki ze złem”, bo „Google to coś więcej niż tylko firma”. Jak widać można wznosić te puste hasła, równocześnie działając im na przekór. Cenzura podyktowana „walką ze złem” wciąż jest cenzurą, a dyktatura „dobra” wciąż nie ma nic wspólnego z wolnością. Trzeba to wszystko brać pod uwagę, zwłaszcza, że już teraz zaobserwować możemy te tendencje propagandowe – a można się spodziewać, że przybiorą one na sile wraz z tym jak dla coraz większej ilości ludzi „Google” będzie po prostu tożsame z internetem.

Źródło: https://wikileaks.org/google-is-not-what-it-seems/