Dwa tygodnie temu Donald Trump niespodziewanie ogłosił zmianę na stanowisku Doradcy Obrony Narodowej, zastępując Herberta Raymonda McMastera – Johnem Boltonem:
I am pleased to announce that, effective 4/9/18, @AmbJohnBolton will be my new National Security Advisor. I am very thankful for the service of General H.R. McMaster who has done an outstanding job & will always remain my friend. There will be an official contact handover on 4/9.
„Z przyjemnością ogłaszam, że decyzją skuteczną od 9 kwietnia 2018 @AmbJohnBolton będzie moim nowym Doradcą Obrony Narodowej. Bardzo jestem wdzięczny za służbę Generała H.R Mc Mastera, który wykonał niesamowitą pracę i na zawsze pozostanie moim przyjacielem. Oficjalne przekazane stanowiska nastąpi 9 kwietnia 2018 roku”
Decyzja ta od razu spotkała się z niedowierzaniem zwolenników Donalda Trumpa, gdyż John Bolton słynie z podżegania Ameryki do coraz to kolejnych wojen – kibicował już wojnie w Iraku, Libii, Syrii, namawiał do ataku na Koreę Północną, na łamach New York Timesa ponaglał też do bombardowania Iranu:
John Bolton jest więc typowym śmierciożercą ze zmodyfikowaną piramidą potrzeb Masłowa, tak że wojna, konflikty militarne i zniszczenie zdają się stanowić jej podstawę na równi z powietrzem.
Ale są i tacy, którzy z wielką radością zareagowali na nową nominację w Białym Domu:
Awesome. Big fan of @AmbJohnBolton who I have had the pleasure to talk with many times and brief on certain issues of shared interest. This is a very good move. https://t.co/qMzrAmP5iw
„Świetnie. Jestem wielkim fanem Johna Boltona, z którym miałem przyjemność wielokrotnie rozmawiać i informować się wzajemnie na pewne tematy, które nas obu interesują. To bardzo dobre posunięcie”.
„Nie jest militarnym globalistą. Zamiast tego Bolton, podobnie jak Bush, wyznaje doktrynę „uderzenia wyprzedzającego”, a więc utrzymywania amerykańskiej armii w ciągłej gotowości bojowej, ale niekoniecznie stacjonarnie”.
Jak bardzo trzeba być oderwanym od rozumu i fruwać gdzieś wysoko na neokonserwatywnej chmurze, by twierdzić, że wyznawanie doktryny „uderzenia wyprzedzającego” wzorem Busha (!) i utrzymywanie armii niestacjonarnie w ciągłej gotowości jest czymkolwiek innym jak właśnie czystą definicją militarnego globalizmu?
Ale jest jeszcze jedna rzecz, którą warto wiedzieć o Johnie Boltonie. W zeszłym roku został on wyróżniony w Izraelu nagrodą „Stróża Syjonu” Centrum Studiów Jerozolimskich im. Ingeborg Rennert:
#TBT to Monday when I was in Israel to receive the "Guardian of Zion" award from @BarIlanU's Ingeborg Rennert Center for Jerusalem Studies. pic.twitter.com/9uWowxEdt5
Czego więc możemy się spodziewać po tej zmianie? John Bolton prawdopodobnie będzie dalej podżegał do wojny – z Rosją, Syrią czy Iranem i do realizowania celów Izraela, kosztem Ameryki i całej reszty świata. Tytuł „Stróża Syjonu” w końcu zobowiązuje.
Dwa tygodnie temu Donald Trump niespodziewanie ogłosił zmianę na stanowisku Doradcy Obrony Narodowej, zastępując Herberta Raymonda McMastera – Johnem Boltonem:
„Z przyjemnością ogłaszam, że decyzją skuteczną od 9 kwietnia 2018 @AmbJohnBolton będzie moim nowym Doradcą Obrony Narodowej. Bardzo jestem wdzięczny za służbę Generała H.R Mc Mastera, który wykonał niesamowitą pracę i na zawsze pozostanie moim przyjacielem. Oficjalne przekazane stanowiska nastąpi 9 kwietnia 2018 roku”
Decyzja ta od razu spotkała się z niedowierzaniem zwolenników Donalda Trumpa, gdyż John Bolton słynie z podżegania Ameryki do coraz to kolejnych wojen – kibicował już wojnie w Iraku, Libii, Syrii, namawiał do ataku na Koreę Północną, na łamach New York Timesa ponaglał też do bombardowania Iranu:
John Bolton jest więc typowym śmierciożercą ze zmodyfikowaną piramidą potrzeb Masłowa, tak że wojna, konflikty militarne i zniszczenie zdają się stanowić jej podstawę na równi z powietrzem.
Ale są i tacy, którzy z wielką radością zareagowali na nową nominację w Białym Domu:
„Świetnie. Jestem wielkim fanem Johna Boltona, z którym miałem przyjemność wielokrotnie rozmawiać i informować się wzajemnie na pewne tematy, które nas obu interesują. To bardzo dobre posunięcie”.
W wywiadzie udzielonym gazecie Do Rzeczy, Matthew Tyrmand w następujący sposób przedstawił polskim czytelnikom postać Johna Boltona:
„Nie jest militarnym globalistą. Zamiast tego Bolton, podobnie jak Bush, wyznaje doktrynę „uderzenia wyprzedzającego”, a więc utrzymywania amerykańskiej armii w ciągłej gotowości bojowej, ale niekoniecznie stacjonarnie”.
Jak bardzo trzeba być oderwanym od rozumu i fruwać gdzieś wysoko na neokonserwatywnej chmurze, by twierdzić, że wyznawanie doktryny „uderzenia wyprzedzającego” wzorem Busha (!) i utrzymywanie armii niestacjonarnie w ciągłej gotowości jest czymkolwiek innym jak właśnie czystą definicją militarnego globalizmu?
Ale jest jeszcze jedna rzecz, którą warto wiedzieć o Johnie Boltonie. W zeszłym roku został on wyróżniony w Izraelu nagrodą „Stróża Syjonu” Centrum Studiów Jerozolimskich im. Ingeborg Rennert:
Oy gevalt, co za przypadek!
Czego więc możemy się spodziewać po tej zmianie? John Bolton prawdopodobnie będzie dalej podżegał do wojny – z Rosją, Syrią czy Iranem i do realizowania celów Izraela, kosztem Ameryki i całej reszty świata. Tytuł „Stróża Syjonu” w końcu zobowiązuje.
Podziel się: